9 lipca 2012

Mikrodermabrazja

Moja przygoda z mikrodermabrazją


Jako że mam cerę mieszaną, z dużą skłonnością do zaskórników, mam również trochę przebarwień. Dramatu nie ma, ale jednak wolałabym ich nie mieć. Naczytałam się o dobrodziejstwach mikrodermabrazji. Oczami wyobraźni widziałam już siebie z gładziutką cerą bez przebarwień i rozszerzonych porów. Tak więc półtora roku temu wybrałam się do kosmetyczki na konsultację. Potwierdziła, że po mikro będę miała cerę o jakiej marzę, zaproponowała by połączyć to z kwasami, i będzie po problemie.
Byłam na 8 zabiegach mikrodermabrazji, za jeden płaciłam 100 zł. I 6 razy kwasy, ok 80 zł za jeden zabieg. Czasami bezpośrednio po mikro, czasami 1 tydzień mikro, a następny kwasy. Straciłam ok 1300 zł.  
Efekt jeżeli chodzi o przebarwienia i pory nie zmieniło się nic ! ! ! Przez ok 3 miesiące nie mogłam dać sobie rady z moją cerą była bardzo wysuszona, wiecznie czerwona. Totalna porażka. Byłam zawiedziona, i zła na siebie że dałam się tak oszukać.
 Pół roku później pojechałam do innego salonu kosmetycznego na zwykłe oczyszczanie, w mieście niedaleko mojego. Tam kosmetyczka powiedziała, że mikrodermabrazją nigdy w życiu nie da się zlikwidować przebarwień, zabieg ten jest fajny do np. oczyszczania twarzy i później dobrze położyć odżywczą maskę. A do przebarwień to najlepiej laser.  Żałuję, że nie pojechałam tam odrazu, ale szkoda mi było czasu na dojazdy :(
Teraz tak robię, jeżdżę na mikro w celu oczyszczenie, potem maska, i jestem zadowolona. A jak kiedyś uda mi się odłożyć, to zdecyduję się na laser.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty