Pierwszy to peeling masaż antycellulitowy Lirene.
Jest gruboziarnisty. Bardzo fajnie odświeża skórę. I ten zapach, uwielbiam go. Jest wydajny, używam go raz w tygodniu i starcza na ok 2,5 miesiąca. Cena ok 12 zł.W między czasie próbowałam innych, i zawsze przeszkadzały mi za małe drobinki, po których nie czułam takiego fajnego efektu. Peeling w tej wersji występuje w innych zapachach, ale ja zdecydowanie najbardziej lubię ten.
Kolejny to peeling domowy
Robię go z oliwy z pestek winogron, tłoczonej na zimno cena ok 30 zł. i cukru. Odlewam porcję oliwy, czyli tyle ile potrzebuję na jedno zużycie i dosypuję cukier. Cukru w zależności jaką gęstość chcemy uzyskać. Również bardzo dobrze ściera. Po prysznicu nie trę ręcznikiem skóry, tylko delikatnie osuszam, później nie potrzebuję już balsamu do ciała. Po umyciu skóra ma delikatną powłoczkę oleju. I jest bardzo miękka w dotyku.Ta metoda jednak odpada, gdy mam problem ze swędzeniem skóry, zwiastującym nieuchronne pojawienie się rozstępów. Wtedy wolę peeling Lirene po którym mogę nałożyć balsam.
Podsumowując lubię obydwa peelingi. I stosuję je zamiennie. Choć czasami kuszę się na nowości, ale jak do tej pory zawsze skruszona wracam do mojego zgranego duetu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz